Jeden właściciel, dwie bohaterki, różne perspektywy. Thriller psychologiczny, który pozostaje na listach najlepszych bestsellerów od dobrych kilku miesięcy.
Dom przy Folgate Street 1 nie jest zwykłym adresem. Zaprojektowany zgodnie z japońską ideą minimalizmu, dbając o to, by wszystko w nim wywoływało zachwyt. Inteligentny system wykrywania mieszkańców, meble ukryte za panelami, program kontrolujący zdrowie. Błędne koło czy bezpieczny azyl?
Tony Strong (czyli JP Delaney) zarysował imponującą fabułę. Już od pierwszych stron wiemy, że mamy do czynienia z czymś oryginalnym, co niedokończone, przeszkadza w rutynowych czynnościach.
Poznajemy równolegle dwie opowieści – historię Emmy, która miała miejsce rok wcześniej i Jane, która toczy się w teraźniejszości. Kobiety łączy wiele rzeczy. Jedną z nich jest dom – dom, który stanie się ich największym koszmarem.
Historia Emmy zaczyna przeplatać się z historią Jane. Przez większość czasu w centrum uwagi czytelnika pozostaje apartament, którego architektem i właścicielem jest Edward Monkford – ekscentryczny arcyminimalista, który w krótkim czasie nawiązuje romans z obydwiema kobietami.
Edward – jak opisuje go narrator – to narcystyczny socjopata. Perfekcjonista w każdym calu, którego egzystencja skupia się jedynie wokół pracy. Psychoanaliza jednego z głównych bohaterów pozostawia wiele do życzenia, jednak właśnie dzięki zabiegowi ukrytych szczegółów, autor karmi czytelnika dawką tylu informacji, ile uzna za słuszne i wystarczające. Niedosyt? Raczej miejsce na dopowiedzenia i własną interpretację. Uniwersalizm? Brak.
JP Delaney bawi się z czytelnikami w jego własną grę, zadając po każdym rozdziale pytania, jakie mogły znaleźć się w kwestionariuszu zgłoszeniowym Monkforda, co sprawia, że urzeczywistnia swoją powieść.
Musisz wybrać między ratowaniem posągu Dawida autorstwa Michała Anioła a ocaleniem życia głodującego, bezdomnego dziecka. Wybierasz:
o posąg
o dziecko
Sposób prowadzenia narracji uporządkowany jest w pierwszej osobie, przez co prościej nam wczuć się w rolę obu kobiet. Już sam fakt, że są do siebie łudząco podobne, popycha nas do odejścia od fizyczności i skupieniu się na psychologicznych wątkach, których w thrillerze nie brakuje. Element suspensu funkcjonuje sprawnie, aż do momentu samego zakończenia, które niewątpliwie może rozczarować. Jest proste, czytelne i pozbawia kolorytu całych pięciuset stron. Autor buduje napięcie przez większość książki, co sprawia, że nie można się od niej oderwać, by w pewnym momencie przekłuć balon, pozostawiając czytelnika z pytaniem: I to tyle?
Minimalizm nie zawsze dobrze wróży
Autor przyznał, że ideą, jaka przyświecała mu w trakcie pisania książki był postępowy minimalizm. Cały dobytek głównych bohaterów ogranicza się do wielkiej torby i jednej książki, ułożonej równo na jednej z zimnych komód. Cała opowieść daje do zrozumienia, że minimalizm ma wydźwięk głównie pejoratywny, stworzony jedynie dla osób, które jak najszybciej chcą dostać depresji i schizofrenii. Właśnie dzięki takiemu portretowi, książka staje się jedną z bardziej oryginalnych pozycji na upalne, letnie dni i zimowe wieczory.
14. Staram się ukryć przed ludźmi to, co naprawdę myślę
Zgadzam się 0 0 0 0 0 Nie zgadzam się

Oliwia Flis

Ostatnie wpisy Oliwia Flis (zobacz wszystkie)
- SZWY TRZYMAJĄ, RANA ŁADNIE GOI SIĘ - 3 listopada 2019
- I z kim my tutaj mamy przegrać? Redaktorzy Polsatu Sport o Prawdzie Siatki, wrześniowym mundialu i kulisach życia dziennikarza sportowego - 11 stycznia 2019
- Obecna - 31 grudnia 2018